Ten wstęp piszę na końcu. Na początku był pomysł mojej Top 40, czyli wybrania po jednej piosence, która akurat dziś kojarzy mi się z danym rokiem mojego żywota. Już po kilku chwilach zorientowałem się, że pomysł jest średnio wykonalny, bo dałem sobie na to trzy godziny i to bez zastanawiania, a z każdą minutą przybywało piosenek. Pomyślałem w końcu, żeby pomysł porzucić i napisać jakąś kolejną anegdotę, ale machnąłem ręką. Za oknem dziś przetaczały się burze, grad, deszcz, słońce, wicher, błękit i ciemności. Nie wiem, co powodowało, że te, a nie inne utwory przychodziły do głowy. Jaki więc jest sens takiego spisu?
Kiedy w głowie zaczęły się przepychać kolejne zespoły, uświadomiłem sobie, że jeśli za rok początkowy biorę 1977, to omijam tu całą masę starej muzyki, która mnie ukształtowała. Słuchałem jej, poznawałem i uzależniałem się, ale jednak koniec lat siedemdziesiątych to we mnie jakaś naturalna cezura. Nie tylko dlatego, że po roku ‘77 piosenki zgadzały się z moją metryką, ale przede wszystkim dlatego, że słuchałem ich premier radiowych, głównie w radiowej Trójce. I przez pierwsze dziesięć lat życia oswoiłem się z tymi premierami granymi przez Marka Niedźwieckiego, Piotra Kaczkowskiego, Wojciecha Manna i innych. Przez tę radiową premierowość nie ma tu Zeppelinów, Elvisa czy Beatlesów. Prawie nie ma Muzyki polskiej, bo jednak zawsze była trochę z boku, a Dżem, który był zawsze związany z moim miastem, dla mnie zaczął się w roku ‘87 płytą “Zemsta nietoperzy”. Nie ma muzyki klasycznej, ani tego, co było po roku '87 (a kusiło bardzo, bo to dobry rok był). Nie ma tu więc całej masy muzyki, którą być może cenię nawet bardziej niż to, co tu spisałem. Ale też z dźwiękami jest tak, że każdego dnia można by układać zupełnie inne zestawienia. Nie ma co więcej pisać. Oto dziesięć piosenek z pierwszych lat nasiąkania muzyką. Pisane a vista i bez poprawek po napisaniu i kilkadziesiąt innych, które akurat wpadły do głowy. No, to lecim.
Mógłbym napisać w tym miejscu, że więcej grzechów nie pamiętam, ale byłoby to krzyczące kłamstwo. W ciągu trzech godzin wędrowania w pamięci po piosenkach wybrałem te, które weszły mi do myśli akurat w tym momencie. Teraz, kiedy kończę wpis wiem, że do każdego roku dopisałbym kilkanaście na kilkaset możliwych, a i nie wszystkie pierwsze miejsca zgadzałyby się. Ale może taka poszarpana lista kogoś wyśle do tych miejsc muzycznych, w których dawno nie był?
Przy okazji też, po raz tysięczny chyba, przekonałem się, że jestem inżynier Mamoń, bo podobają mi się tylko te piosenki, które znam. Z wyjątkiem tych, które od jakiegoś czasu odkrywam, żeby mieć co grać w audycjach. Ale to już inna historia. |
Blog 40/40Kryzys wieku średniego zacząłem mając siedem lat, żeby mieć już z głowy to zamieszanie. ArchiwumDA SIĘ LUBIĆ?
|