Niektórzy tak bardzo chcą się dać ukrzyżować za cokolwiek, że sami sobie biją gwoździe. Usiedliśmy we czterech, jak do brydża. Zamiast pożółkłych kart mieliśmy brewiarze, zamiast dymem cygar - zalatywaliśmy kadzidłem. Ale i tak byliśmy wyjęci spod prawa naruszając silentium sacrum. To taki czas, w którym klerycy mogą czytać, modlić się, uczyć się na zajęcia, prać skarpety, albo nie robić nic, co wygląda najbardziej nabożnie z powyższych. Nie mogą jednak rozmawiać, żeby nie rozproszyć świętości ciszy, jaka zalega nad seminarium. Ale co zrobić, kiedy objawienia cisną?
Rozmawialiśmy półgłosem, żeby zabić nudę sakralnego zacichnięcia. Stęsknieni normalności, przykrywaliśmy ją jakimś tematycznym obrusem. Zaczęliśmy jednak od czytania fragmentów o lwie ryczącym, a to był błąd. Czytał najbardziej flegmatyczny, co jemu i dwójce innych przyniosło jakieś dziwne wizje gumowego lwa-węża. Jedna z tych sytuacji, w których trzeba było być, żeby umrzeć ze śmiechu. Ale że nic w świecie nie jest powszechne, tak i jeden z nas w końcu obraził się na resztę za uwłaczanie powagi pism objawionych. Ale wybaczył po chrześcijańsku, by wrócić do stolika i - mimo zakazu - zaczął rozmawiać. To nie takie trudne do wyobrażenia: czterech dziewiętnastolatków rozmawiających o seksie. Czterech, zamkniętych z czterema w pokoju i czterdziestoma w pokojach obok. Pod oknami przechadzały się kobiety nienajcięższych obyczajów i świeciły koronkami, których dwustu chłopa w budynku seminarium sobie odmawiało. O tej porze były to jedyne nasze koronki: o miłosierdzie dla marnowanych żądz. Póki światło nie gasło, by wyrównywać rytm oddechów w czterech kątach pokoju, postanowiliśmy odreagować rozmową. Ale że mury seminarium nie znoszą nagości, ubraliśmy wszelkie krągłości w doktrynę Kościoła-Matki. Edypem zalatuje na odległość, ale co nam to przeszkadzało. W każdym razie, dopóki ten od obrazy za gumowego lwa wyjaśnił nam wprost, że seks to zło. Kara za winy pierwszych ludzi. Objawienie rzeczywiście pchało się tamtego wieczora na świat. Szukało dróg ujścia. Niestety - znalazło. Co tu kryć. Obwisły nam szczęki. Nieco może niewyraźnie, huśtając wspomnianymi szczękami nad stołem, poprosiliśmy o rozwinięcie tej - jak się zdawało - nieco śmiałej tezy. Dwa razy nie musieliśmy powtarzać. Mówił, a ja słyszałem wbijanie gwoździ w rozum, rozsądek, historię doktryny oraz wszystko, co ludzkie. Seks to zło. Seks pojawił się po wygnaniu z raju, jako kara za poznanie, posłaniec znoju i cierpienia. Jest wymysłem szatana, który po upadku chciał zaludnić ziemię grzechem, a że rozkosz oddala od czystości, to i przybliża do zguby. Wiecznej, bo niby jakiej. W miłości seks jest narzędziem przyszłego rodzenia. Rodzenie jest karą za grzech w raju. Bo cierpienie. Cierpienie jest karą. Walka z pokusami jest karą. Kusi ciało, a ciało jest karą. Kobieta kusi mężczyznę. Kobieta jest karą, bo ciekawska i zerwała owoc w raju. Ciekawskość pierwszym stopniem do piekła. Seks zaczyna się od ciekawskości. I może ludzkość nie połapałaby tych faktów, gdyby nie dobry Bóg, który dał przykazania w nieprzypadkowej kolejności. Nie cudzołóż - szóste. Sześć - sex. Bo łacina. Nieprzypadkowo łacina jest mową Kościoła. I tak dalej. I dalej. I dalej... Bałem się własnych skojarzeń, bo o pożądaniu żony to przykazanie dziewiąte w zachwianej numeracji katolickiej, więc razem to wszystko daje 69. A to już byłaby sodoma. Zmilczałem. Co tu kryć. Obwisło nam wszystko. Nie, nie wymyśliłem tej historii. On też, nie. Nauczył go jego ksiądz, opiekun ministrantów, scholi czy oazy. Nauczony - dziś uczy dzieci. A kiedy patrzę na to, co dzieje się wokół, być może nawet koleguje się z politykami. Odłóżcie dziś koronki. Odmówcie koronkę. O zmiłowanie dla odmawiających sobie koronek. |
Blog 40/40Kryzys wieku średniego zacząłem mając siedem lat, żeby mieć już z głowy to zamieszanie. ArchiwumDA SIĘ LUBIĆ?
|